Gdzieś chyba w połowie lutego odpuściły śniegi, wyjrzało słońce a temperatura przekroczyła zero stopni po tej górnej stronie podziałki. Trzeba było w końcu przestawić motocykle skoro wynajęliśmy garaż. A skoro przestawić to i przejechać się kawałek. Z tego kawałka wyszło osiemdziesiąt kilometrów, najpierw starą siódemką bo pusto i asfalt dobry, więc można się powoli z maszyną oswajać. Pierwsze wrażenie niesamowite. Po kursie na 250 z początku z bardzo dużą rezerwą podchodziłem do Trampka, wydawał mi się po prostu duży. Pierwsze odkręcenie manetki, kurde jak tu wszystko elegancko działa (porównując do kursowego), sprzęgło, biegi, hamulce. Nawet nie przeszkadzało to, że wiało w cholerę i w zasadzie nie słyszałem nawet jak silnik pracuje. Zjazd z siódemki na Jelonki i dookoła Druzna. Powrót do miasta i moto do garażu. Pierwsza jazda zaliczona, banan z twarzy nie schodził... do szczęścia brakowało jednak ubioru...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz