Koniec grudnia w Bieszczadach |
Nie wiele więcej jak pół roku od ostatniej wizyty w Bieszczadach minęło a wróciłem tam ponownie. Tym razem po raz pierwszy zimą, na przełomie grudnia i stycznia. Tylko, że zamiast zimy w Bieszczadach zastaliśmy niemal wiosnę :) Kwitnące bazie, śpiewające ptaki, słońce, ciepłe podmuchy wiatru. Dwa dni takiej pięknej pogody. Dopiero na połoninie Wetlińskiej dopadł nas porywisty, zacinający drobinkami lodu wiatr.
Ale i to w niczym nie przeszkadzało, w końcu chociaż szczyptę tej bieszczadzkiej zimy mogliśmy poczuć. Ostatniego dnia za to wszystko tonęło we mgle i stojąc na Tarnicy ledwo widzieliśmy siebie nawzajem.
Ale i to w niczym nie przeszkadzało, w końcu chociaż szczyptę tej bieszczadzkiej zimy mogliśmy poczuć. Ostatniego dnia za to wszystko tonęło we mgle i stojąc na Tarnicy ledwo widzieliśmy siebie nawzajem.
Szlak na Okrąglik |
W oddali połoniny |
Tego dnia wiosna była w rozkwicie |
Zmrożony Smerek |
Na połoninie Wetlińskiej wiało intensywnie |
Tu akurat chmury przewiało z naszej drogi |
A w dole świeciło słońce |
Ostatniego dnia od rana świat tonął we mgle |
Dzięki czemu droga przez las miała wyjątkowy klimat |
Normalnie z Tarnicy widok jest piękny i rozległy, jednak nie tym razem |
Tym razem widoczność była ograniczona do kilku metrów |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz