|
Czasem można jechać bez celu |
- To gdzie jedziesz?
- Nie wiem.
- Jak możesz nie wiedzieć?
- Tak po prostu.
- A w którą stronę zamierzasz się kierować?
- Na południe.
- I nie masz tam żadnego celu?
- A na tej drodze, czego właściwie na niej szukasz?
- Przygody, swobody, jakiejś namiastki tej mitycznej wolności, której tak wielu poszukuje. I braku odpowiedzialności.
|
Ja wylądowałem na noc w okolicy Pacanowa, a Ania w domu w Warszawie |
|
Pomimo pewnych niedogodności związanych z komarami, nocleg w hotelu nad Wisłą był niczego sobie |
- Czyli to trochę jak ucieczka?
- Trochę tak, ale bardziej niż ucieczka to pragnienie doznania czegoś nowego, innego.
|
W Dukli doszło do spotkania na szczycie |
|
Wizytacja zza wschodniej granicy musiała spotkać się z godnym przyjęciem |
|
Pensjonat Rabe nadawał się do tego idealnie |
- A czym jest to nowe i inne?
- Wszystkim. To inny krajobraz, niziny przechodzące w pagórki, lasy za którymi rozpościerają się łąki, góry, które zaburzają codzienną, równą linię horyzontu.
|
Artur jednak na drugi dzień musiał jechać |
|
Od tej pory zaczęła się samotna tułaczka |
|
Są takie chwile gdy należy usiąść i nie robić nic, tylko być |
|
Na Przygłupie Caryńskim, powiadają, że w samym sercu Bieszczadów |
- A ludzie?
- Oczywiście, że ludzie. Są tu nieodzowni. Często wspaniale przyjaźni, pomocni, gościnni, otwarci. Inni przez to, że często jeszcze nie wlepieni w ekran smartfona. Nie szukający rzeczywistych doznań w wirtualnym świecie. Dzięki temu ciekawsi otaczającego świata, w tym również mnie, tego nowego, który zjawił się tu na chwile, zaraz pewnie zniknie ale może wcześniej coś nam ciekawego powie.
- I tylko takich spotyka się w podróży?
- Takich się zapamiętuje.
- I zawsze są przyjaźnie nastawieni?
- W 99%.
- A ten 1%?
- Tego się nie pamięta. Ale czasem musi się zdarzyć.
|
Nieco zmęczony czekałem na pociąg, który nigdy nie nadjedzie |
|
Stacja kolejowa Nowy Łupków na trasie Komańcza - Medzilaborce |
|
Praktycznie nieużywane poza sezonem torowisko, kompletnie puste, z budynkami infrastruktury pozamykanymi na cztery spusty |
|
Taki trochę Dziki Zachód |
|
Atmosfera tej okolicy jest niezwykła |
|
Dworzec Kolejowy Stary Łupków, ostatni po polskiej stronie |
|
Okolice Starego Łupkowa |
- To co chcesz zobaczyć tam na południu?
- Bieszczady. To pierwsze góry w jakich w życiu byłem. Mam do nich ogromny sentyment. Nadal mają dla mnie niepowtarzalny klimat, mimo tego, że z roku na rok przyciągają coraz więcej turystów.
|
Od dworca do tunelu jest jeszcze kilkaset metrów |
|
Po słowackiej stronie zachowały się jeszcze dumne hasła sowieckiej braci |
|
Tunel łupkowski ma 416 m długości i został oddany do użytku w 1874 roku |
- Jakieś konkretne miejsca?
- Rabe, byłem zachwycony zimowym pobytem w tym miejscu i chciałbym tam zajrzeć chociaż na jedną noc. Jest kilka innych świetnych miejsc, w większości niedostępnych motocyklem. Ale na schronisko Koliba wjechać się da, piękną szutrową drogą wiodącą przez dolinę dawnej wsi Caryńskie. Jest stamtąd fantastyczna panorama w kierunku południowym. Można siąść w cieniu drzewa, napić się kawy i po prostu patrzeć, słuchać, wyciszyć .
|
Wracając ze Słowacji rewelacyjną trasą przez Przełęcz Beskid przez chwilę się zastawiałem czy by nie spróbować |
|
Jednak wjeżdżałem w Beskid Niski ze świadomością, że tak łatwo go nie opuszczę |
-??
- Spotkać się z Arturem, którego miałem odwiedzić na Ukrainie ale z rożnych względów teraz nie mogę. Pogadać, napić się, chwilę razem pojeździć. A jeśli będę przejeżdżał obok to zajrzeć do Tomka, u którego dwa lata temu spędzałem Sylwestra. Zobaczyć jak mu się wiedzie.
- To nie brzmi jak samotna podróż.
- Bo też nie twierdziłem, że samotną będzie. Od siebie ruszam wszak z Anią, razem będziemy jechać dwa dni zanim będzie musiała odbić do Warszawy. Trochę inaczej się jeździ z kimś.
- Samotność?
- Raczej jej skutki uboczne. Kiedy zakładasz kask poniekąd odcinasz się od świata. W środku jesteś sam ze sobą. Czasem podziwiasz widoki, czasem cieszysz się samą jazdą, śpiewasz sobie będąc przekonany, że nikt tego nie słyszy. A czasem masz po prostu za dużo czasu na myślenie. 24h na dobę, przez kilka dni samemu ze sobą. Dużo czasu na introspekcję. Swoista auto-psychoanaliza. W codziennym życiu z reguły brakuje na to czasu. A tu nagle się pojawia. I bywa rożnie.
|
Kolejny z dziesiątek cmentarzy Beskidu Niskiego |
|
Cerkiew św. Michała Archanioła w Świątkowej Małej |
|
Kto by spamiętał gdzie to? |
|
I ta droga skąd? A dokąd? |
|
Zdaje się, że to Czarne |
|
A przynajmniej to co po nim zostało |
|
Las krzyży |
|
Cerkiew w Krzywej |
- I co wtedy zrobić?
- Szukać impulsu, zdarzenia, które cię z tego wyrwie. Czasem to drobny gest innego człowieka, krótka rozmowa, dziecko machające do ciebie z chodnika, spontaniczny uśmiech. I wtedy wracasz na właściwy tor.
|
Nie, to nie Podlasie, to Małopolska |
|
Cerkiew Wniebowstąpienia Pańskiego w Gładyszowie |
|
Cerkiew św. Paraskewy w Kwiatoniu |
|
Kiedy byłem w tych okolicach zimą |
|
Wszystkie cerkwie były pozamykane |
|
Na szczęście w okresie od wiosny do jesieni |
|
Pozostają za dnia otwarte i można zobaczyć ich wnętrza |
|
Cerkiew w Czarnej - Małopolska jest najbogatsza jeśli chodzi o drewnianą zabudowę sakralną, wschód się chowa |
- Po Bieszczadach dalej na południe?
- A ja wiem? Z pewnością chce zajrzeć w Beskid. Po zimowej wyprawie rowerowej jestem bardzo spragniony powrotu w ten region. Jest niesamowity. Już widzę, te piękne szutrowe drogi, przejazdy przez brody. Może uda się trafić na kolejne ślady minionej historii tego miejsca. Przecież tu na każdym kroku trafia się na dawne przydrożne kaplice i krzyże, stare cmentarze, pozostałości po wysiedlonych wsiach. Z pewnością chce się tu trochę pokręcić. Wtedy nawet nie miałem możliwości zajrzeć choćby do jednej z wielu przepięknych drewnianych cerkwi, które tu pozostały. Teraz bliżej sezonu powinno być łatwiej.
|
Powróciłem na stronę słowacką by ze zdumieniem stwierdzić, że tu życie trwa, po wojnie nikt nie wysiedlał całych wsi |
|
Zamek Pławiec |
|
W dolę widok na Poprad |
- Nie wspominasz nic o miastach, a przecież znalazłoby się po drodze kilka wartych odwiedzenia?
- Mieszkam w dużym mieście i nie po to z niego wyjeżdżam, żeby ładować się do innego. Miasta mnie przytłaczają, nawet jeśli droga prowadzi przez miasto, mam ochotę jak najszybciej z niego wyjechać. Z tych korków, tłoku, smrodu, pędu. Podobnie jak nie lubię autostrad i dróg szybkiego ruchu. Każdą boczną dróżkę traktuje jak wybawienie. Co ciekawe kiedyś lubiłem zwiedzać miasta. Teraz czuje się w nich klaustrofobicznie. Może na stare lata nadgonię temat.
|
Wracać postanowiłem przez Jurę Krakowsko-Częstochowską |
|
A noc spędziłem pod Okiennikiem, choć właściwie mogłem i na nim |
|
Poranek na skale |
- I którędy?
- To zależy gdzie będę jak mi się skończy czas albo pojawi ów impuls. Ale chciałbym objechać Tatry od słowackiej strony bo znam tylko ich polskie oblicze. I jadąc na północ znowu unikać głównych dróg. Pokręcić się może chwile po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i powoli do domu.
|
Sto lat temu byłem w Rzędkowicach ze znajomym, ciekawie było tu wrócić |
|
Zamek w Bobolicach był wówczas jeszcze w trakcie odbudowywania |
|
Zamek w Mirowie - całkiem nieoczekiwanie w Jurze znalazłem całkiem sporo fajnych szutrowych ścieżek |
- A tak właściwie jaki to ma sens, całe to podróżowanie?
- Każdy nadaje temu własny sens, każda podróż coś tam wnosi nowego, coś w nas zmienia. Brzmi patetycznie, ale tak jest. O ile się w nią angażujemy, podróżujemy świadomie. To jak oglądanie filmu, możemy patrzeć na mijające kadry robiąc tysiąc innych rzeczy, słysząc co piąte zdanie wypowiadane przez bohaterów i na koniec nic z niego nie wyciągając. Ot był film, widziałem. Możemy jednak zaangażować się w jego oglądanie od początku do końca, skupiając się na scenariuszu, losie bohaterów, przeżywając go. Wtedy z tego filmu coś wynosimy, filtrujemy i przetwarzamy przez własne doświadczenia. W obu przypadkach widzieliśmy film, a jednak wymiar tego doświadczenia jest zupełnie inny. Jak z podróżą.
|
Przedostatniego dnia to goniłem, to uciekałem przed potężną ulewą, totalne oberwanie chmury poprzedzało moje przybycie |
|
Bory Tucholskie spłynęły wodą i błotem, a jednak dzień zakończył się takim widokiem |
|
Grodzisko w Raciążu też było kwestią przypadku, jak cała masa miejsc w trakcie tego wyjazdu |
|
Usytuowane na półwyspie jeziora Śpierewnik, częściowo zrekonstruowane |
|
Dalej tropem dziejów minionych dotarłem na cmentarzysko kurhanowe w Leśnie |
|
Pełne pozostałości po kulturach wielbarskiej, pomorskiej i gockiej. A stąd już niemal prosto do domu... |
Klimatyczny wypad. Jak widać niekoniecznie trzeba jechać do Kirgistanu żeby przeżyć fajna przygodę. Tylko te zdjęcia, jak dla mnie za bardzo wyciągane w cieniach przez co tracą na naturalności i jakości (szumy). Chyba też się wybiorę w Bieszczady. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDzięki:) jest jak piszesz, przygody można znaleźć bliżej niż się wydaje :) co to zdjeć to masz racje, może niedługo się opanuje :) pozdrawiam
UsuńTo tak trochę jak w piosence "wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet"... ;) Jechać prosto przed siebie i czekać na to, co przyniesie los. Kocham ten stan!
OdpowiedzUsuńO tak! Ja też :)
UsuńPrzypomina mi się "a żeby tak rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady...". Wspaniała wycieczka, a te dialogi naprawdę nadają zdjęciom innego, głębszego znaczenia. Bardzo zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo!! Zawsze powtarzam, że nie trzeba zazdrościć tylko działać :) Pozdrawiam
Usuńfajne
OdpowiedzUsuń