11.07.2016

Na południe...

Czasem można jechać bez celu
- To gdzie jedziesz? 
- Nie wiem.
- Jak możesz nie wiedzieć? 
- Tak po prostu. 
- A w którą stronę zamierzasz się kierować? 
- Na południe.
- I nie masz tam żadnego celu? 
- No nie mam. Droga jest moim celem.
Z Gdyni wyruszaliśmy we dwoje
A, że grubym nietaktem byłoby nie pokazanie choćby skrawka Wysoczyzny Elbląskiej komuś kto nigdy tu nie był
Zaczęliśmy właśnie od tych okolic
- A na tej drodze, czego właściwie na niej szukasz? 
- Przygody, swobody, jakiejś namiastki tej mitycznej wolności, której tak wielu poszukuje. I braku odpowiedzialności. 
Tereny w okolicy Kanału Elbląskiego też są godne uwagi, akurat udało nam się trafić na główną atrakcję - statki pływające po trawie
W międzyczasie Ania zapadała na poważną chorobę
Tzw. Bakcyl Enduro to złośliwy wirus, który jak raz się przyczepi to potem nie chce puścić
Najważniejsze jednak to stawić mu czoła z uśmiechem
Pierwsze i ostatnie wspólne obozowisko, drugiego dnia nasze drogi się rozeszły
- Odpowiedzialności ? 
- No wiesz, kiedy się jedzie interesuje cię tylko sprawny motocykl i pełny bak. Odpowiadasz tylko za siebie, przez ten krótki czas podróży nie liczą się te wszystkie reguły, odpowiedzialności i zobowiązania codziennego życia. 
Ja wylądowałem na noc w okolicy Pacanowa, a Ania w domu w Warszawie
Pomimo pewnych niedogodności związanych z komarami, nocleg w hotelu nad Wisłą był niczego sobie
- Czyli to trochę jak ucieczka? 
- Trochę tak, ale bardziej niż ucieczka to pragnienie doznania czegoś nowego, innego. 
W Dukli doszło do spotkania na szczycie
Wizytacja zza wschodniej granicy musiała spotkać się z godnym przyjęciem
Pensjonat Rabe nadawał się do tego idealnie
- A czym jest to nowe i inne? 
- Wszystkim. To inny krajobraz, niziny przechodzące w pagórki, lasy za którymi rozpościerają się łąki, góry, które zaburzają codzienną, równą linię horyzontu. 
Artur jednak na drugi dzień musiał jechać
Od tej pory zaczęła się samotna tułaczka
Są takie chwile gdy należy usiąść i nie robić nic, tylko być
Na Przygłupie Caryńskim, powiadają, że w samym sercu Bieszczadów
- A ludzie? 
- Oczywiście, że ludzie. Są tu nieodzowni. Często wspaniale przyjaźni, pomocni, gościnni, otwarci. Inni przez to, że często jeszcze nie wlepieni w ekran smartfona. Nie szukający rzeczywistych doznań w wirtualnym świecie. Dzięki temu ciekawsi otaczającego świata, w tym również mnie, tego nowego, który zjawił się tu na chwile, zaraz pewnie zniknie ale może wcześniej coś nam ciekawego powie. 

- I tylko takich spotyka się w podróży? 
- Takich się zapamiętuje. 

- I zawsze są przyjaźnie nastawieni? 
- W 99%

- A ten 1%? 
- Tego się nie pamięta. Ale czasem musi się zdarzyć. 
Nieco zmęczony czekałem na pociąg, który nigdy nie nadjedzie
Stacja kolejowa Nowy Łupków na trasie Komańcza - Medzilaborce
Praktycznie nieużywane poza sezonem torowisko, kompletnie puste, z budynkami infrastruktury pozamykanymi na cztery spusty
Taki trochę Dziki Zachód
Atmosfera tej okolicy jest niezwykła
Dworzec Kolejowy Stary Łupków, ostatni po polskiej stronie
Okolice Starego Łupkowa
- To co chcesz zobaczyć tam na południu? 
- Bieszczady. To pierwsze góry w jakich w życiu byłem. Mam do nich ogromny sentyment. Nadal mają dla mnie niepowtarzalny klimat, mimo tego, że z roku na rok przyciągają coraz więcej turystów. 
Od dworca do tunelu jest jeszcze kilkaset metrów
Po słowackiej stronie zachowały się jeszcze dumne hasła sowieckiej braci
Tunel łupkowski ma 416 m długości i został oddany do użytku w 1874 roku
- Jakieś konkretne miejsca? 

- Rabe, byłem zachwycony zimowym pobytem w tym miejscu i chciałbym tam zajrzeć chociaż na jedną noc. Jest kilka innych świetnych miejsc, w większości niedostępnych motocyklem. Ale na schronisko Koliba wjechać się da, piękną szutrową drogą wiodącą przez dolinę dawnej wsi Caryńskie. Jest stamtąd fantastyczna panorama w kierunku południowym. Można siąść w cieniu drzewa, napić się kawy i po prostu patrzeć, słuchać, wyciszyć . 
Dawid i Goliat, po drodze na Przełęcz Nad Roztokami
Wspomnianą przełęczą dostałem się na stronę Słowacką, gdzie pokonując 20 m bród wodny dotarłem do takiego miejsca
Idealnego na nocleg i powitanie kolejnego dnia
Ruiny średniowiecznego monastyru Bazylianów
W miejscowości Krasny Brod
- A potem? 
- Objechać kilka miejsc, do których nigdy nie było po drodze łażąc z plecakiem. Pojechać na Roztoczańską Przełęcz. Zobaczyć kolejowy tunel za Starym Łupkowem na granicy polsko-słowackiej. Zajrzeć właśnie na stronę słowacką, zobaczyć ich cześć Bieszczadów. Odwiedzić jednego gościa, spotkać się z drugim. 
Wracając ze Słowacji rewelacyjną trasą przez Przełęcz Beskid przez chwilę się zastawiałem czy by nie spróbować
Jednak wjeżdżałem w Beskid Niski ze świadomością, że tak łatwo go nie opuszczę
-?? 
- Spotkać się z Arturem, którego miałem odwiedzić na Ukrainie ale z rożnych względów teraz nie mogę. Pogadać, napić się, chwilę razem pojeździć. A jeśli będę przejeżdżał obok to zajrzeć do Tomka, u którego dwa lata temu spędzałem Sylwestra. Zobaczyć jak mu się wiedzie. 

- To nie brzmi jak samotna podróż. 
- Bo też nie twierdziłem, że samotną będzie. Od siebie ruszam wszak z Anią, razem będziemy jechać dwa dni zanim będzie musiała odbić do Warszawy. Trochę inaczej się jeździ z kimś. 
Ciągnęło mnie niesamowicie w te strony
A przecież dopiero co tam byłem, w lutym
Cerkiew w Krempnej
Jednak ta dziwna kraina działa jak magnes
Przyciąga przestrzenią
Pięknem krajobrazu
Tajemnicą dawnych osad
Po których pozostały tylko cmentarze
I przydrożne krzyże
W Beskidzie ma się jednak to mityczne wrażenie, że czas tu płynie inaczej
Tym razem Beskid był zielony
- Co masz na myśli? 
- Bywa weselej. Na postojach można pogadać o tym co się widziało po drodze, jak się jechało. Wiesz te swoje wrażenia możesz podzielić z towarzyszem. 
Czasem wydaje się, że wszystko tu przeminęło
Chciałem wrócić do doliny Huty Polańskiej bo oczarowała mnie za pierwszym razem
Teraz jednak skorzystałem z gościnności schroniska Hajstra
Po tym jak nieopatrznie wpadłem w sam środek burzy
Polany - cerkiew św. Jana Złotoustego
- A kiedy jedziesz sam? 
- Wtedy dzielisz je sam ze sobą. Wcale to nie jest złe. Bywa rewelacyjne. Ale czasem, po kilku dniach takiej samotnej tułaczki, może dopaść kryzys. 

- Samotność? 
- Raczej jej skutki uboczne. Kiedy zakładasz kask poniekąd odcinasz się od świata. W środku jesteś sam ze sobą. Czasem podziwiasz widoki, czasem cieszysz się samą jazdą, śpiewasz sobie będąc przekonany, że nikt tego nie słyszy. A czasem masz po prostu za dużo czasu na myślenie. 24h na dobę, przez kilka dni samemu ze sobą. Dużo czasu na introspekcję. Swoista auto-psychoanaliza. W codziennym życiu z reguły brakuje na to czasu. A tu nagle się pojawia. I bywa rożnie. 
Kolejny z dziesiątek cmentarzy Beskidu Niskiego
Cerkiew św. Michała Archanioła w Świątkowej Małej
Kto by spamiętał gdzie to?
I ta droga skąd? A dokąd?
Zdaje się, że to Czarne
A przynajmniej to co po nim zostało
Las krzyży
Cerkiew w Krzywej
- I co wtedy zrobić? 
- Szukać impulsu, zdarzenia, które cię z tego wyrwie. Czasem to drobny gest innego człowieka, krótka rozmowa, dziecko machające do ciebie z chodnika, spontaniczny uśmiech. I wtedy wracasz na właściwy tor. 
Nie, to nie Podlasie, to Małopolska
Cerkiew Wniebowstąpienia Pańskiego w Gładyszowie
Cerkiew św. Paraskewy w Kwiatoniu
Kiedy byłem w tych okolicach zimą
Wszystkie cerkwie były pozamykane
Na szczęście w okresie od wiosny do jesieni
Pozostają za dnia otwarte i można zobaczyć ich wnętrza
Cerkiew w Czarnej - Małopolska jest najbogatsza jeśli chodzi o drewnianą zabudowę sakralną, wschód się chowa
- Po Bieszczadach dalej na południe? 
- A ja wiem? Z pewnością chce zajrzeć w Beskid. Po zimowej wyprawie rowerowej jestem bardzo spragniony powrotu w ten region. Jest niesamowity. Już widzę, te piękne szutrowe drogi, przejazdy przez brody. Może uda się trafić na kolejne ślady minionej historii tego miejsca. Przecież tu na każdym kroku trafia się na dawne przydrożne kaplice i krzyże, stare cmentarze, pozostałości po wysiedlonych wsiach. Z pewnością chce się tu trochę pokręcić. Wtedy nawet nie miałem możliwości zajrzeć choćby do jednej z wielu przepięknych drewnianych cerkwi, które tu pozostały. Teraz bliżej sezonu powinno być łatwiej. 
W poszukiwaniu pozostałości Radocyny
Przepiękna dolina kryje w sobie dawny cmentarz łemkowski
Poza nim można tu też odszukać fundamenty niegdysiejszych zabudowań
Pozostałości po sadach, ogrodach
I ciszę...
- Jaki jest sens wracania w miejsca, które się już widziało? Przecież można by zobaczyć coś nowego. 
- Też często zadaje sobie to pytanie. I pomijając Bieszczady i Tatry rzadko wracam w te same miejsca. Najczęściej wybieram kierunek nieznany mi wcześniej. Ale teraz mam po prostu na to ochotę. Zwłaszcza na Beskid bo uważam, że ledwo go liznąłem, a jednak zrobił na mnie ogromne wrażenie. I jestem przekonany, że nie będzie to moja ostatnia tam wizyta. 
Powróciłem na stronę słowacką by ze zdumieniem stwierdzić, że tu życie trwa, po wojnie nikt nie wysiedlał całych wsi
Zamek Pławiec
W dolę widok na Poprad
- Nie wspominasz nic o miastach, a przecież znalazłoby się po drodze kilka wartych odwiedzenia? 
- Mieszkam w dużym mieście i nie po to z niego wyjeżdżam, żeby ładować się do innego. Miasta mnie przytłaczają, nawet jeśli droga prowadzi przez miasto, mam ochotę jak najszybciej z niego wyjechać. Z tych korków, tłoku, smrodu, pędu. Podobnie jak nie lubię autostrad i dróg szybkiego ruchu. Każdą boczną dróżkę traktuje jak wybawienie. Co ciekawe kiedyś lubiłem zwiedzać miasta. Teraz czuje się w nich klaustrofobicznie. Może na stare lata nadgonię temat. 
Powróciłem na Słowację również po to,
żeby po raz pierwszy zobaczyć Tatry od tej strony
Prezentowały się pięknie
Choć zaskoczyło mnie to jak są zwarte, ugniecione w jednym miejscu
Co prawda po Polskiej stronie, ale już za parę dni maiłem po nich dreptać
Zupełnym przypadkiem pod koła wpadały malownicze asfaltowe trasy
- Jedziesz trochę bez celu, chociaż jakieś punkty zaczepienia masz. A kiedy będziesz wracał? 
- Są dwie opcje. Albo jak mi się skończy czas albo jak poczuje, że już pora. Czasem tak jest, pojawia się impuls i wiesz, że te kilka dni więcej nic nie wniesie. Jasne, może cię coś ominie a może nie, ale nie ma sensu robić czegoś na siłę. 
Wracać postanowiłem przez Jurę Krakowsko-Częstochowską
A noc spędziłem pod Okiennikiem, choć właściwie mogłem i na nim
Poranek na skale
- I którędy? 
- To zależy gdzie będę jak mi się skończy czas albo pojawi ów impuls. Ale chciałbym objechać Tatry od słowackiej strony bo znam tylko ich polskie oblicze. I jadąc na północ znowu unikać głównych dróg. Pokręcić się może chwile po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej i powoli do domu. 
Sto lat temu byłem w Rzędkowicach ze znajomym, ciekawie było tu wrócić
Zamek w Bobolicach był wówczas jeszcze w trakcie odbudowywania
Zamek w Mirowie - całkiem nieoczekiwanie w Jurze znalazłem całkiem sporo fajnych szutrowych ścieżek
- A tak właściwie jaki to ma sens, całe to podróżowanie? 
- Każdy nadaje temu własny sens, każda podróż coś tam wnosi nowego, coś w nas zmienia. Brzmi patetycznie, ale tak jest. O ile się w nią angażujemy, podróżujemy świadomie. To jak oglądanie filmu, możemy patrzeć na mijające kadry robiąc tysiąc innych rzeczy, słysząc co piąte zdanie wypowiadane przez bohaterów i na koniec nic z niego nie wyciągając. Ot był film, widziałem. Możemy jednak zaangażować się w jego oglądanie od początku do końca, skupiając się na scenariuszu, losie bohaterów, przeżywając go. Wtedy z tego filmu coś wynosimy, filtrujemy i przetwarzamy przez własne doświadczenia. W obu przypadkach widzieliśmy film, a jednak wymiar tego doświadczenia jest zupełnie inny. Jak z podróżą. 
Przedostatniego dnia to goniłem, to uciekałem przed potężną ulewą, totalne oberwanie chmury poprzedzało moje przybycie
Bory Tucholskie spłynęły wodą i błotem, a jednak dzień zakończył się takim widokiem
Grodzisko w Raciążu też było kwestią przypadku, jak cała masa miejsc w trakcie tego wyjazdu
Usytuowane na półwyspie jeziora Śpierewnik, częściowo zrekonstruowane
Dalej tropem dziejów minionych dotarłem na cmentarzysko kurhanowe w Leśnie
Pełne pozostałości po kulturach wielbarskiej, pomorskiej i gockiej. A stąd już niemal prosto do domu...

7 komentarzy:

  1. Klimatyczny wypad. Jak widać niekoniecznie trzeba jechać do Kirgistanu żeby przeżyć fajna przygodę. Tylko te zdjęcia, jak dla mnie za bardzo wyciągane w cieniach przez co tracą na naturalności i jakości (szumy). Chyba też się wybiorę w Bieszczady. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) jest jak piszesz, przygody można znaleźć bliżej niż się wydaje :) co to zdjeć to masz racje, może niedługo się opanuje :) pozdrawiam

      Usuń
  2. To tak trochę jak w piosence "wsiąść do pociągu byle jakiego, nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet"... ;) Jechać prosto przed siebie i czekać na to, co przyniesie los. Kocham ten stan!

    OdpowiedzUsuń
  3. Przypomina mi się "a żeby tak rzucić wszystko i pojechać w Bieszczady...". Wspaniała wycieczka, a te dialogi naprawdę nadają zdjęciom innego, głębszego znaczenia. Bardzo zazdroszczę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki bardzo!! Zawsze powtarzam, że nie trzeba zazdrościć tylko działać :) Pozdrawiam

      Usuń