|
Pędzący Ernest |
Kapadocja przysporzyła nam dużo rozrywki. W końcu mogliśmy pobawić się trochę poza asfaltem. Było sporo odcinków z niewdzięcznym piaskiem, którego nie znoszę, za to pośród pięknych tufowych form skalnych. Były też wspaniałe szutry na tamtejszych wzgórzach, usłane kamieniami, które co chwila strzelały spod kół. W oczekiwaniu na atrakcję dnia następnego ganialiśmy po tych terenach bitych kilka godzin dla czystej zabawy i przyjemności.
|
Yamaszka dalej sunie po tureckich szutrach |
|
Ernest nazwał ją EnJoy i chyba słusznie, bo dawała mu wiele radości |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz