|
Norkdapp - koniec Europy |
Ciągnie wilka do lasu. Już kiedyś byłem w
Norwegii, jednak po tamtym wyjeździe pozostał spory niedosyt. Udało nam się wówczas zobaczyć spory kawałek południowej cześci kraju wikingów. Tymczasem odległa Północ cały czas chodziła mi po głowie. W mojej wyobraźni była to kraina ogromnych, pustych przestrzeni, lodowatego morza i nigdy niekończącego się dnia. No i oczywiście reniferów. Zebraliśmy się więc w tym roku i ruszyliśmy. W trójkę - z Rolandem i Anią, samochodem - pożyczonym. Żeby było ciekawiej przez Rosję. Trzy tygodnie i 10,5 tysiąca kilometrów. Tym razem minimum tekstu, maksimum zdjęć. Zapraszam.
|
Kiedy ruszamy z Trójmiasta dopisuje nam pogoda i dobry nastrój. W końcu przed nami 3 tygodnie przygody |
|
Gdzieś tak od Sejn droga przybiera dramatyczny wymiar, wszystko jest rozkopane, do tego zaczyna potężnie padać i grzmieć |
|
Nasz pierwszy nocleg ma miejsce gdzieś w polu, znajdujemy go już po ciemku. Drugiego dnia docieramy do Wilna. |
|
Po dwóch dniach jazdy możemy trochę rozprostować nogi. Wilno wydaje nam się całkiem sympatyczne. |
|
Oczywiście deszcz nie do końca chce dać nam spokój |
|
Niestety nie mamy za dużo czasu, ledwie kilka godzin |
|
Ostra Brama - można odnieść wrażenie, że tylko po to przyjeżdżają tu Polacy. Natężenie występowania języka polskiego wzrosło w tym miejscu o 80 % |
|
Zastanawiamy się czy to stanie się normą, przekraczanie granicy z Łotwą również w czasie nawałnicy |
|
Jak widać pogoda nie każdemu przeszkadza |
|
Tak mniej więcej wyglądają nasze miejsca noclegowe, gdzieś na uboczu, w lesie, w polu. Wszystkie na dziko |
|
Kolejny dzień na Łotwie wita nas wreszcie nieco lepszą pogodą |
|
Poranny spacer po Rydze nastawia optymistycznie na dalszą część dnia |
|
Ryska starówka spodobała nam się bardziej od tej wileńskiej |
|
W końcu przekraczamy jakąś granicę w normalnych warunkach pogodowych |
|
Nie wszędzie było łatwo znaleźć LPG, im dalej tym trudniej. O ile w Rosji ze względu na cenę benzyny nie był to aż taki problem o tyle w Norwegii robiło się bardzo przykro gdy skończył się gaz a nie znaleźliśmy stacji |
|
Estonia od początku wydała nam się dziwnym krajem. Bardzo mało zurbanizowanym |
|
Zresztą nie powinno to dziwić jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że ponad jedna trzecia jej obywateli mieszka w stolicy |
|
A stolica ta spodobała nam się jeszcze bardziej niż dwie poprzednie |
|
Precyzując - chodzi o starówkę |
|
Bardzo klimatyczną, z pozostałościami murów obronnych, z wąziutkimi uliczkami i urokliwymi kamieniczkami |
|
Bo poza nią Tallinn poraża ogromnymi, komunistycznymi blokowiskami |
|
Godziny spędzone w aucie powodują, że czasem trzeba przystanąć by się rozciągnąć |
|
Nocleg w Estonii spędzamy na plaży Zatoki Fińskiej |
|
Już tu daje się odczuć, że dzień jest wyraźnie dłuższy. Piękne i spokojne miejsce |
|
W kolejce do przejścia granicznego stoimy dwa razy |
|
Ktoś to jakoś dziwnie zorganizował. Najpierw należy udać się w miejsce oddalone o kilka kilometrów od przejścia i nabyć kwitek za 1,3 euro a następnie poczekać w kolejce na drugi za 3 euro |
|
Potem już poszło w miarę sprawnie i bez większych problemów |
|
W pewnym momencie zaczynają nas niepokoić dziwne odgłosy z prawego hamulca. Jako wybitni mechanicy postanowiamy się tym zająć |
|
Chyba raczej nic nie zrobiliśmy ale jakoś udało nam się dojechać do Sankt Petersburga |
|
Gdzie czekał na nas nocleg w takim oto miejscu |
|
Trzeba więc uczcić jakoś osiągnięcie kolejnego celu w naszej podróży |
|
Nasza noclegownia to nic innego jak garaż pełen motocykli |
|
W którego nadbudowanym piętrze mieści się część mieszkalna |
|
Brak okien i dudniący całą noc wentylator, gorąco jak w saunie, głośno jak w fabryce |
|
Można powiedzieć, że śpimy na bombie |
|
Miejscówa ma jednak swój niepowtarzalny klimat, okraszony zapachem smarów i benzyny |
|
Nasz gospodarz - Viktor - zabiera nas na wycieczkę po mieście |
|
Ponieważ nasze garażowe osiedle mieściło się na przedmieściach miasta, do centrum docieramy metrem |
|
Viktor specjalnie wziął dzień wolny aby być naszym przewodnikiem |
|
Centrum jest bardzo czyste, zadbane, elewacje wszystkich budynków są w nienagannym stanie |
|
Trzeba jednak przyznać, że jeden dzień na Sankt Petersburg to o kilka tygodni za mało |
|
Jak to powiedział Viktor na sam Ermitaż potrzebowalibyśmy ze dwóch tygodni |
|
Więc nie weszliśmy do niego wcale |
|
W zamian udajemy się w rejs Newą |
|
Dzięki Viktorowi w cenie "po znajomości" czyli za darmo - tu symbol rewolucji październikowej - krążownik Aurora |
|
Miasto zbudowano na bagnach, na kilkudziesięciu wyspach |
|
Które spina 396 mostów, z których 14 największych otwieranych jest co noc aby umożliwić żeglugę |
|
Bywa nazywane "Wenecją Północy" |
|
Można to zrozumieć kiedy statek wpływa pod nisko przewieszonymi mostami w wąskie kanały otoczone setkami kamienic |
|
Rejs daje możliwość szczątkowego, pobieżnego zwiedzenia miasta |
|
Na więcej nie mamy czasu, a tego dnia również siły |
|
Sobór Zmartwychwstania Pańskiego |
|
Na koniec udajemy się jeszcze do Ogrodu Letniego |
|
Założonego w 1704 roku z inicjatywy Piotra I Wielkiego |
|
Powrót do naszego lokum i rozpoczęcie wieczoru |
|
Ekipa z każdą godziną rozkręca się coraz bardziej, szczególnie przypada im do gustu Żubrówka |
|
Pożegnalne zdjęcie i czas opuścić gościnne progi tego przybytku |
|
Naszym kierunkiem jest północ, jednak wpierw musimy objechać południowy brzeg olbrzymiej Ładogi |
|
Viktor dał nam mapy Karelii więc staramy się zajechać do miejsc, które nam polecił |
|
Pierwszym z nich jest mała wioseczka Staraya Svoboda |
|
W której mieści się składający się z dwóch kompleksów (częściowo odrestaurowanych) monastyr |
|
Pod wezwaniem Trójcy Świętej, pochodzący z XV wieku |
|
Znajdujemy tu również pocztę, z której nie wysłaliśmy kartek, ale już kupiliśmy znaczki |
|
Karelia to bardzo charakterystyczne drewniane budownictwo |
|
A także długie proste przecinające niekończące się lasy |
|
Szukając zupełnie czegoś innego, znajdujemy taki urokliwy zakątek |
|
Wspomniane niekończące się lasy oznaczają też niekończącą się ilość owadów, które utrudniają życie, tu akurat atakowały nas chmary maleńkich, wchodzących wszędzie muszek |
|
Trafiamy do miejsca gdzie na rzece Tokhmayoki |
|
Zabarwiona na brązowo woda spływa takimi oto wodospadami |
|
Tworząc bardzo malowniczy zakątek tuż przy głównej (a może jedynej) drodze |
|
Nawet nam ciężko zepsuć urok tego miejsca |
|
Odbiliśmy od drogi na Murmańsk ponad 200 km na zachód |
|
Aby dotrzeć do Parku Ruskaela |
|
Gdzie z zatopionych dawnych kamieniołomów utworzono park rozrywki |
|
Przyciągający pięknymi formami skalnymi i turkusową wodą |
|
Dźwięki drumli umilają podróż moim towarzyszom |
|
Pierwsze i ostatnie ognisko na naszej trasie, nie łatwo coś zapalić, kiedy wszystko spowija wilgoć i zgnilizna |
|
Ani ono dla ciepła ani dla jasności, jest bowiem i ciepło i jasno |
|
Wody w karelskich jeziorach i rzekach mają bardzo często taki kolor - potężna Ładoga |
|
Roland próbuje dojrzeć przeciwległy brzeg - bezskutecznie |
|
Długi dzień daje nam się we znaki, o północy nadal nie chce się spać, za to rano ciężko wstać. Orzeźwienia szukamy więc w wodach tego jeziora |
|
I znowu kilometry prostego jak drut asfaltu, czego nie przesypiamy w nocy, odsypiamy w samochodzie |
|
Kanał Białomorski to kawał brutalnej historii epoki Stalinizmu |
|
I kawał potężnej drogi wodnej, której udaje nam się zobaczyć zaledwie skrawek |
|
Czasem trzeba zjeść szybko, w drodze - kanapka z jajkiem wg Rolanda |
|
Wreszcie docieramy do Morza Białego, którego kolor może mylić |
|
Jadę tu z nadzieją, że uda nam się stąd popłynąć na Wyspy Sołowieckie |
|
Niestety okazuje się, że miejsca na statek powrotny są dopiero za 4 dni, a tyle nie możemy tu zostać |
|
Rabocheostrovsk to jedno z tych miejsc, którego klimat wyjątkowo mnie urzeka |
|
Stara, rozsypująca się drewniana zabudowa |
|
Ciche morze w czasie odpływu |
|
Uczucie pustki i nostalgii |
|
Przesiąknięte czymś odległym, nieuchwytnym |
|
Atmosferą odległej północy, o tej porze roku wyjątkowo łagodnej |
|
O tak przyjaznych i ciepłych barwach |
|
Że chciałoby się tu zostać dłużej i poznać codzienność tego miejsca |
|
Zostawiamy jednak Morze Białe i Sołowki i kierujemy się dalej na Północ |
|
Naszym kolejnym celem jest leżący na Półwyspie Kolskim Kirovsk |
|
Miasto, z którego najprościej wyruszyć w Chibiny |
|
Wcale jednak nie jest tak prosto, nie ma tu bowiem żadnych szlaków ani informacji turystycznej, która mogłaby w czymś pomóc |
|
Korzystając ze złapanego wifi i relacji internetowych dowiadujemy się, że musimy udać się na teren kopalni apatytu |
|
Zostawiamy samochód pod bramą, pakujemy plecaki i ruszamy, nadal nie do końca wiedząc gdzie |
|
Odczucia lekko surrealistyczne |
|
Potężne opuszczone budowle i dominująca rdza |
|
Kontrastują z zielonymi górami |
|
- Wy idziecie do góry a my pod górę - krótkie spotkanie z górnikami, którzy pomagają nam obrać właściwy azymut |
|
Kiedy kończą się zabudowania zaczyna się pogrom |
|
Komary atakują w takiej ilości i z taką zaciekłością, że nie można na chwilę nawet przystanąć aby złapać oddech |
|
Do tego grunt stanowi zapadająca się gruba warstwa mchu, co utrudnia stawianie kolejnych kroków |
|
Warto zwrócić uwagę, że w góry wyszliśmy gdzieś koło 19 |
|
Słońce zachodzi jakieś 48 minut po północy, tylko po to żeby wzejść za niecałe dwie godziny |
|
Komary jednak nie odczuwają tu w ogóle czasu ani zmęczenia, świdrujący jazgot nie ustępuje przez całą |
|
Atakują również przy porannym składaniu namiotu |
|
Dopiero na górze widać jak potężna jest kopalnia i jak daleko się ciągnie |
|
Na dół schodzę z samego rana, ruszam jakoś po 6 |
|
Ania z Rolandem zostali niżej, tam gdzie kończyła się droga, nie chcieli iść bez szlaku |
|
Niestety w Chibinach w ogóle nie ma szlaków |
|
Znowu wracamy w postindustrialny świat |
|
Do krainy rosyjskiego Mad Maxa |
|
Po zaledwie kilkunastu godzinach walki z upałem i komarami |
|
Jesteśmy totalnie wykończeni |
|
Jakże ponuro musiałoby to miejsce wyglądać gdyby nie świeciło słońce |
|
Czyniąc odwrót z Półwyspu zatrzymujemy się w jednym z setek takich zakątków |
|
Gdzie kąpiemy się w warunkach, które uznajemy za luksus |
|
Nabraliśmy ze sobą ciepłych rzeczy, jakbyśmy jechali nie wiadomo jak daleko na północ |
|
Tymczasem Murmańsk wita nas 26 stopniami C |
|
Ze wzgórza na którym stoi Alosza rozciąga się panorama na całe miasto |
|
Ruszamy w kierunku norweskiej granicy, przez zmilitaryzowane tereny pełne poligonów i baz wojskowych |
|
Wojskowe kontrole nie stwarzały nam żadnych problemów, za to rosyjski celnik chce nam rozbierać instalację gazową, na szczęście jego koledzy wybijają mu z głowy ten pomysł |
|
Nie mieliśmy w Rosji żadnych problemów ani dziwnych, nieprzyjemnych sytuacji |
|
Mimo to przekroczenie granicy norweskiej wywołuje jakiś psychiczny luz i bezgraniczne wręcz poczucie bezpieczeństwa |
|
Norwegia wita nas też pięknym światłem powoli opadającego słońca |
|
Nawet komarów jest jakoś mniej |
|
Jest też to na co liczyłem, ogromna przestrzeń |
|
I widoki, które powodują, że częściej trzeba by się zatrzymywać niż jechać |
|
Pojawiają się też przypadkowi przechodnie na ulicy |
|
Norwegia to też kraina niezliczonych tuneli |
|
Kolejni chętni na podwóżkę |
|
Wyjątkowo niepłoche rogacze |
|
Na Przylądek Północny dojeżdżamy w chmurach |
|
Na szczęście nasz brak pośpiechu okazuje się być bardzo dobrym rozwiązaniem |
|
Gdyż doczekujemy momentu kiedy chmury się rozchodzą a widoki stają się sto razy lepsze |
|
Do globusa trzeba się ustawiać w kolejce, nam się wpierniczyła japońska turystka |
|
Tak naprawdę to właśnie tam jest najdalej na północ wysunięty skrawek Europy |
|
Sam półwysep wydaje się być esencją surowego północnego klimatu |
|
Nie ma tu w zasadzie drzew, jest kilka malutkich miejscowości |
|
Poza tym surowe piękno |
|
I stada reniferów |
|
Morze Barentsa i długo długo nic |
|
W jakiś sposób ten kadr oddaje klimat tego miejsca |
|
Nocleg spędzamy nad jedną z zatok Morza Barentsa |
|
O tej porze roku słońce tu nie zachodzi wcale |
|
Można więc spokojnie o 2 w nocy zrobić sobie spacer plażą |
|
A dla lepszego rozbudzenia poranna kąpiel |
|
W prostej linii odległości w Norwegii nie są takie duże |
|
Jednak w rzeczywistości dwa zjawiska zdecydowanie wydłużają czas podróży |
|
Po pierwsze ograniczenie prędkości i wiążące się z jega nieprzestrzeganiem potężne mandaty |
|
A po drugie drogi, które wiją się setkami zakrętów |
|
Tak po prawdzie jest i trzeci powód |
|
Widoki, które zmuszają do częstego zatrzymywania się |
|
A takie tam sobie wybraliśmy miejsce na śniadanie |
|
Naszym kierunkiem są Lofoty |
|
Bajkowe wyspy |
|
A w zasadzie góry zatopione w morzu |
|
Ikoną norweskiej kultury i historii są wikingowie |
|
Korzystamy więc z okazji aby bliżej przyjrzeć się dawnym pogańskim wojownikom |
|
Zajeżdżając do muzeum Lofotr w miejscowości Borg |
|
Jak wszystko na Lofotach tak i muzeum znajduje się w pięknej scenerii |
|
W końcu mamy okazję w uczciwej walce rozwiązać wszystkie problemy |
|
Rekonstrukcja chaty jarla Borgu |
|
Przytrafia nam się również krótki rejs drakkarem, w którego załodze nie kto inny a Polak |
|
Możemy też podpatrzyć jak wytwarzane były metalowe przedmioty |
|
W zrekonstruowanej kuźni |
|
Większą część przejazdu przez wyspy siedziałem z tyłu |
|
Co oznacza, że przespałem jakieś 60% trasy |
|
Co oczywiste ominęło mnie mnóstwo fantastycznych widoków |
|
Taki jest jednak urok podróżowania samochodem |
|
Docieramy do ostatniej miejscowości na wyspach o bezkompromisowej nazwie A |
|
Gdzie zaraz za miejscowością |
|
Nad skalnym morskim brzegiem |
|
Znajdujemy nieformalny dziki kemping |
|
Gdzie rozbiło się sporo wędrowców |
|
Plany na kolejny dzień powodują, że musimy wstać wyjątkowo wcześnie |
|
Czyli gdzieś przed 5 rano |
|
Na szczęście pogoda zachęca do działania |
|
Wracamy do A, dokładniej do portu |
|
Gdzie pakujemy się na prom do Bodo |
|
Lofoty żegnają nas porannymi mgłami unoszącymi się nad morską taflą |
|
Z Bodo kierujemy się na południe, bo gdzieżby indziej |
|
Czujny za sterami Roland wypatrzył nam takie oto miejsce, gdzie tradycyjnie wpadamy do wody |
|
Smutny nieco moment opuszczenia Kręgu Polarnego |
|
Od tej pory dzień będzie się już mocno skracał i coraz więcej mroku przynosić będzie noc |
|
Wiecie jak to jest, bez takiego certyfikatu nikt nie uwierzy Wam, że tu byliście |
|
Nam jednak musicie uwierzyć na słowo, bo sobie go darowaliśmy |
|
Charakterystyczne pokrycie dachów wielu norweskich domów |
|
Przyszedł czas aby zmierzyć się z inną ikoną Norwegii |
|
Szukamy więc mitycznych Trolli |
|
I coś nam podpowiada, że jesteśmy na dobrej drodze |
|
Są i trolle |
|
Droga Trolli to jedna z największych atrakcji Norwegii |
|
Jedenaście wąziutkich serpentyn wykutych w skale |
|
Z tym wyzwaniem dzielnie mierzy się Ania, mijanki są wyjątkowo interesujące |
|
Coś tam gdzieś popadywało, ale nam przyszedł z tego wszystkiego jedynie taki widok |
|
Idealnie gładki asfalt pośród postrzępionych szczytów, tak to Norwegia |
|
Znowu śpimy w fantastycznym miejscu. Plan na rano - wejść na tę górę |
|
Plan był wyjątkowo prosty |
|
Wychodzimy o 7 i przed 10 jesteśmy z powrotem |
|
Jakoś nie przyszło nam do głowy, że ocena sytuacji z dołu może trochę mijać się z rzeczywistością |
|
Brak jakiejkolwiek ścieżki |
|
Za to mnóstwo niestabilnych małych i średnich kamieni |
|
I tyle samo tych większych, które jakoś trzeba pokonać |
|
Szybko oddalam się od Ani i Rolanda, kiedy osiągam coś co mieliśmy za szczyt |
|
Zostawiam tam rzeczy bo okazuje się, że to nie koniec - Alnestind to wysoki na 1665 m szczyt, na który wchodzę sam |
|
Tymczasem moi towarzysze wylegują się w promieniach słońca |
|
Cóż... też chyba muszę odpocząć |
|
Droga w drugą stronę nie jest wiele łatwiejsza |
|
Za to czeka na nas cieplutki prysznic - a koniec końców na drogę wracamy koło 13 |
|
Geirangerfjord to chyba najpopularniejszy obrazek z norweskich widokówek |
|
Zwany też "Królem Fiordów" |
|
Serpentyn tu jeszcze więcej niż na Drodze Trolli, największe wrażenie robią mijające się na zakrętach wielkie autobusy |
|
Dla leniwych fanów gór, Norwedzy zbudowali drogę przez sam środek Joutnheimu |
|
Vettisfossen - jeden z najwyższych wodospadów Norwegii |
|
Jego"szum" towarzyszy nam podczas snu |
|
Nam nie wystarczył Jotunheim widziany z wnętrza samochodu |
|
Dlatego pakujemy plecaki i ruszamy na krótki trekking |
|
Dopisuje nam bardzo przyjemna pogoda |
|
Liczyłem, że uda nam się przejść szlak Besseggen |
|
Który prowadzi granią rozdzielającą jeziora Gjende i Bessvatnet |
|
Niestety podchodząc od tej strony wymagałoby to nieco więcej czasu |
|
A szkoda bo widok w tamtym miejscu zapiera dech |
|
Obozujemy w takim miejscu obok jakiegoś dziwnego namiotu |
|
Drugiego dnia dajemy sobie jeszcze w kość |
|
Norwedzy specjalnie się nie szczypią wyznaczając szlaki |
|
Tak więc idąc tym przypadkowym jesteśmy narażeni na osuwające się kamienie i głazy |
|
Szczęśliwie jednak spokojne tego dnia |
|
Jest jakoś zdecydowanie zimniej niż dzień wcześniej |
|
Chociaż wchodząc pod górę i tak można się zagrzać |
|
Kiedy schodzimy w dół do jeziora Bygdin |
|
Niebo zaczynają spowijać czarne chmury |
|
Po chwili z nieba spada deszcz z taką mocą i siłą, że kompletnie nie ma sensu wyciągać dodatkowych ubrań z plecaków |
|
Za to w górze, tam skąd przed chwilą zeszliśmy Thor co rusz ciska gromy |
|
Wyżymamy ubrania a z butów wylewamy litry wody. Wszystko schnie jeszcze ze 3 dni |
|
Nasz samochód dla ludu znalazł sobie godne towarzystwo |
|
Stavkirke, czyli kościoły klepkowe, wznoszone w Norwegii między X a XII wiekiem |
|
Kiedy jeszcze chrześcijaństwo intensywnie mieszało się z pogańskimi wierzeniami |
|
Czego wyraz dawni rzemieślnicy dali właśnie w kościołach typu stav |
|
Których kształt nawiązywał do drakkarów - smoczych łodzi wikingów |
|
Podobnie jak zdobienia pełne pogańskich motywów |
|
Dach przypominający smoczą łsukę |
|
Kościół w Borgund był naszym ostatnim punktem w Norwegii |
|
Stamtąd już bez żadnej przerwy na nocleg kierujemy się do Szwecji |
|
Przejeżdżamy mostem łączącym Malmo i Kopenhagę |
|
I nieugięcie przez Niemcy docieramy do Polskiej granicy, jeszcze tylko ponad 300 km i jesteśmy w domu |
Surowe piękno północy, gratuluje i szczerze zazdroszczę takiej wyprawy i tak fantastycznych widoków okraszonych idealną wręcz pogodą.
OdpowiedzUsuńTommy
Oj ciągnie na tą surową północ ciągnie ;) Piękne tereny. Z pogodą faktycznie mieliśmy dużo szczęścia :)
UsuńFajne te fotki.....
OdpowiedzUsuńDzięki :) Ale wolę oglądać Twoje :D
Usuń