23.11.2015

Prawie bez problemów


Po pierwsze miało nie padać. Kiedy rano spojrzałem przez okno deszcz siąpił aż miło. Adam jednak zapewniał, że u niego jest sucho. Po drugie nie miałem w planie stać na obwodnicy w prószącym śniegu i czekać na lawetę. A tak właśnie się stało, że w tych jakże sprzyjających okolicznościach przyrody Yamaha postanowiła odmówić współpracy. Na szczęście pomoc drogowa Guziec&Terror pojawiła się szybko i razem sprawnie zakotwiczyliśmy XTRkę na przyczepie. A potem było jeszcze lepiej.


Chyba tylko po to, żeby uspokoić sumienie zrobieniem czegokolwiek, zmostkowaliśmy przewód od czujnika położenia stopki, który już kiedyś dał mi się we znaki (rozpinająca się kostka). Yamaha odpaliła i dokonane próby wkoło obejścia poszły nieźle. Inna sprawa, że w międzyczasie zrobiła nam się piękna zima. W takim właśnie - nieco zaśnieżonym - entourage'u zjawił się Modern.

Nie minęło dziesięciu minut od wyjazdu jak Yamaha zgasła. Po chwili odpaliła i po kilku metrach zgasła znowu. Terror i Guziec oczywiście byli już daleko z przodu. Wrócili po dziesięciu minutach. Zamieniliśmy się z Adamem na motocykle (w końcu to okazja, żeby sprawdzić jak się jeździ DRką). Od tego momentu mój motocykl przestał stroić fochy. Tymczasem na stacji benzynowej okazało się, że pomarańczowa strzała Łukasza gubi powietrze w tylnej gumie. Poratowaliśmy straty w atmosferach podręcznym kompresorkiem i ruszyliśmy nad jezioro.

Niedługo potem pogoda uległa dosyć mocnej przemianie. Śnieg zniknął całkowicie a za chmurami dało się nawet przez moment dojrzeć słońce. Szybki obiad z ogniska i dalej w drogę. Szutry, lasy, polne drogi, trochę błota - sama przyjemność. 


Na jednym z postojów Adam sprawdzał poziom oleju i... dwa kilometry dalej miał pół motocykla upieprzone w czarnej mazi. I nie miał korka.. Na szczęście wyraźne ślady doprowadziły nas do miejsca zbrodni. Korka jednak ni widu ni słychu. Jak się w końcu okazało, korek był tuż pod Adama nogami. Właściwie pod jedną, prawą...

Ale trzeba mu przyznać, że kiedy my szukaliśmy jego zguby on wymyślił całkiem zgrabny patent zastępczy. Szkoda, że niepotrzebnie.

Dziwne ale tylko Modernowi nic się nie przytrafiło... Chociaż, żeby go nie pominąć - przy wymianie oleju kilka dni wcześniej, zgubił uszczelkę spod korka, więc też co nieco mu tam  kapało.

Yamaha wróciła bez problemu do Gdyni gdzie w nagrodę dostała mycie, po którym znowu nie chciała odpalić. Po kilku minutach zaskoczyła. Za karę poszła do garażu, schnie i czeka na postawienie diagnozy.

4 komentarze:

  1. jak zawsze udany dzień ha ha :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Dziwne ale tylko Modernowi nic się nie przytrafiło... "w końcu mi się nic nie stało . chyba po raz pierwszy... No ale wiadomo... Porządny motór :D a nie tam jakieś pomarańczowe sukinsyny czy inne bmw z cyckami albo suzuki bez korka :) . pozdrawiam Modern :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bez przygód nie byłoby wspomnień! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Haha, cudowny patent na zgubiony korek :D

    OdpowiedzUsuń