1.04.2017

Z buta

Dawno już nie było porządnego wędrowania
Oj jak mi tego brakowało. Prawdziwej wiosny, słońca i ciepłego powietrza (pomijając miesiąc pobytu w Chile w pełni lata - to nie to samo!). I takiej niezobowiązującej wędrówki - pieszej - przed siebie, bez konkretnego celu. Żeby tylko cieszyć się tą aurą i tym co dokoła.

Rankiem chęci jeszcze były nierozbudzone
Jednak z każdym kolejnym krokiem było coraz lepiej
Przyłapany na lenistwie
Nie powiem, żeby w piątek rano cokolwiek mi się chciało. Ale nie żałują tylko ci, co ruszają dupę pomimo niechęci. Bo już po kilku kilometrach, po tym jak zza chmur wyszło słońce i zrobiło się na tyle ciepło, że można było schować softshell, nastawienie zmieniło się kompletnie. A potem było tylko lepiej.
Na właściwy tor naprowadziła jednak dopiero kawa
Całe Kaszuby usiane są przydrożnymi krzyżami
Metalowych krzyży też nie brakowało

Borowa Ciotka - dobrotliwy duch borów i lasów, tym razem wyjątkowo mi sprzyjała
Najciekawsze jest to, że z perspektywy "buta" wszystko wygląda jakby inaczej. Odległości magicznie się zwiększają, tereny zabudowane występują rzadziej, piękne miejsca trafiają się co chwilę, słychać wyraźnie, że i ptaki czują wiosnę - lasy tętnią muzyką, pola przeszywają klangory żurawi. Wszelkiej dzikiej zwierzyny też jakby więcej i łatwiej ją dostrzec. 
Tak jakoś droga wypadła w stronę zachodzącego słońca
Przygotowanie do ogniska wersja profi - żołądek już płakał, wszystko musiało pójść sprawnie i za pierwszą iskrą
Najedzony i zadowolony
Jazda motocyklem enduro pozwala odkrywać ciekawe miejsca, rower górski daje jeszcze lepszy dostęp do wszelkich miejsc poza ubitymi drogami, ale z buta to jest dopiero nieograniczony "access to nature". Błądząc wzrokiem po mapie a nogami po drogach, ścieżkach, duktach a czasem zwyczajnie po wszelkich zaroślach, odkrywa się miejsca, do których w innym wypadku by się nie dotarło. 
Wierzcie lub nie, ale bez wychodzenia ze śpiwora oglądałem gwiazdy i wschód słońca
Kawa na start
Śniadanie z widokiem na DOlinę Łeby, jedno z  moich ulubionych miejsc na Kaszubach
Przejeździłem pewnie tysiące kilometrów po kaszubskich duktach, będąc w okolicach miejsc, do których dotarłem tym razem na piechotę, a jakby w ogóle ich nie znałem. Znalazłem kilka perełek, miejsc których bym się kompletnie nie spodziewał, a które mnie zachwyciły.





Szkoda tylko, że nogi trochę odzwyczajone od takich dystansów, prawie 60 km w dwa dni i już końcówka była kiepska. Ale przyzwyczaimy, byle tylko takiej aury było jak najwięcej.

Z lenistwa tym razem wszystkie zdjęcia z telefonu.












2 komentarze:

  1. Tomek gratuluje uporu i odwagi. Samotna podróż ma dużo pozytywnych cech. Można "zajrzeć" w głąb siebie, przemyśleć niektóre rzeczy w ciszy, spokoju....tylko człowiek i natura. Jesteś moim wzorem do naśladowania jeśli chodzi o bushcraft. Dużo się od Ciebie nauczyłem i mam nadzieje, że kolejny marsz uda się zorganizować razem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja cały czas liczę na wspólny marsz :) To wszystko moje samotne chodzenie to żeby Cię zmotywować ;)

      Usuń